Jestem gotów zaryzykować stwierdzenie, że każdy miał lub lada moment będzie miał przygodę z blogowaniem. Czasem ten epizod trwa zaledwie chwilę, a w skrajnych przypadkach staje się nawet źródłem utrzymania. Zdarzają się idealiści, albo osoby piszące wyłącznie dlatego, że to lubią i przez głowę im nie przejdzie brać za to pieniędzy (szanuję!). Myślę jednak, że sporą część nakręca jednak fakt, że są osoby, które zarabiają z tego dobre pieniądze. Praca z dowolnego miejsca na ziemi, opłacane przez marki wyjazdy, dary losu i ogólny „fejm” jednak kusi. Robimy to jednak również (tutaj skreśl niepotrzebne) dla satysfakcji, zabicia czasu, z powodu chęci dzielenia się swoimi przemyśleniami, poznawania nowych osób i tym podobne. W zasadzie, gdy zapytać się kogoś czemu zaczął blogować usłyszymy jedno z powyższych. Dużo ciekawsze są powody rezygnacji z blogowania. Pisałem o tym nieco wcześniej (o tutaj)
Jeśli powiem, że co drugi powstały blog pada, to myślę, że nie będę wcale daleki od prawdy. Powodów słyszałem już wiele; brak czasu(kiedy przecież pisać możemy, kiedy chcemy – jest to więc zwykła wymówka), znudzenie danym tematem lub brak pomysłów na wpisy (kto zabroni blogerowi zmienić format?), brak nowych czytelników (po prostu zaniedbano marketing, albo treści nie były warte dalszego udostępniania), brak sensownych korzyści (nie mówię tylko o finansowych). Wymówki są świetnym wynalazkiem, bo pozwalają zdjąć ze swoich barków odpowiedzialność. To przecież nigdy nie jest nasza wina, tylko losu i osób trzecich.
Odpowiedz sobie na to pytanie z ręką na sercu – ilu znasz blogerów, którzy zarabiając DOBRE pieniądze zrezygnowali z tego? Dobre pieniądze zdefiniuję bardzo ogólnie, bo jako jako sumę odczuwalną dla budżetu domowego. Osobiście nie przychodzi mi do głowy żaden przykład. Sam jestem przypadkiem osoby, która z blogowania nie zrezygnuje, bo wiem jak go skutecznie zamieniać czas spędzony przy nim w pieniądze. Jeśli coś działa to się to ulepsza, a nie porzuca.
Teraz najważniejsze: czy mały bloger też może zarabiać?
Oczywiście, choć będzie miał po prostu trudniej. Z moich obserwacji wynika, że MNÓSTWO małych ma kłopot z czerpaniem korzyści finansowych. Zanim jednak przejdziemy dalej zdefiniujmy kto do tej definicji pasuje. Wszystko wskazuje na to, że brakuje jednoznacznej definicji
Temat wywołał spore poruszenie i (słusznie) uznano, że każdy może zarabiać na prowadzeniu bloga. Naprawdę nie czuję się na tyle władny, by tym mniejszym zabraniać monetyzacji swojej pracy, ale nie bez powodu tyle blogów jest porzucanych (pamiętając, że jeśli coś przynosi nam sensowne korzyści to będziemy to rozwijali, a nie porzucali).
DLACZEGO WIĘC NIE KAŻDY MA DUŻĄ LICZBĘ CZYTELNIKÓW?:
– Chciałbym, aby na świecie nie było głodu, wojen, sprawiedliwość i to, by każdy miał co najmniej 100.000 zaangażowanych osób, które by nas śledziły. Prawda jest jednak taka, że nie wszystkie kategorie startują z równej pozycji. Pisanie o survivalu, albo sztuce ulicznej na pewno nie przyciągnie tylu czytelników co bardziej chodliwe tematy. Do takich zaliczam kulinaria (mają gigantyczny ruch w wyszukiwarek, bo zrobienie rosołu bez posiłkowania się internetem byłoby niemożliwe), albo moda (twoja córka na pewno śledzi Maffashion; jeśli jeszcze tego nie robi to zacznie).
– Możliwe, że po prostu minęło jeszcze niewiele czasu, więc SEO i wyszukiwanie organiczne nie działa jeszcze na pełnych obrotach. Kuba z projektporazka.pl (już nieczynny, bo w opinii autora poniósł porażkę) przyznał, że teraz, gdy już się nim nie zajmuje ma większe statystyki niż kiedykolwiek. Wyszukiwanie organiczne dopiero teraz zaczęło u niego działać. Agnieszka Skupieńska pokazała, że mniejsza liczba wpisów nie musi jednoznacznie oznaczać mniejszego ruchu – wręcz przeciwnie:
– To tylko teoria, ale podejrzewam, że w przypadku niektórych cuda może zdziałać zmiana formatu. Określenie na nowo harmonogramu publikacji, tematu przewodniego, zmiana grupy odbiorców. Zniszczenie niczym w „Jendze” wieży z klocków i ułożenie wszystkiego na nowo.
– Pisanie dla każdego oznacza pisanie dla nikogo. Ten kto czyta mnie od dłuższego czasu być może zauważa pewną zmianę jaka na jego oczach następuje. Pierwotnie pisałem BARDZO ogólnie, choć miało to na celu zdobywanie ruchu organicznego. Bywało, że sąsiadowały ze sobą wpisy o inkubatorach przedsiębiorczości, podstawy zarabiania na giełdzie i pracy zdalnej. Kiedy czytasz sagę Wiedźmińską, albo oglądasz ulubiony serial to robisz to dlatego, że emocjonalnie zaangażowałeś się z jej bohaterami. Chcesz znać ich dalsze losy i wiedzieć co się w przyszłości wydarzy. Tymczasem blogi na przestrzeni dwóch – trzech ostatnich lat straszliwie się sprofesjonalizowały. Wpisy mają początek, rozwinięcie i koniec. Są jak krótki film po lekturze którego zapominamy na drugi dzień, a kolejnego wieczoru szukamy następnego. Uznałem, że chcę trafiać do osób, które chcą rozwijać się finansowo. Pomagać w zarabianiu i pokazywać jak z ich pomocą wieść szczęśliwe życie. Każdy mój tekst ma być jednak powiązany w jakiś sposób z moim życiem, aby pokazywać ci jak stosuję własne rady na sobie i jaki jest tego efekt. Nawet prowadziłem Daily Blog na próbę (czyli relacjonowałem każdy mój dzień), ale choć nadal uważam to za świetny format, straszliwie mnie zmęczył. Poczułem potrzebę złapania oddechu od bloga z którym miałem codziennie kontakt.
– Być może nie robisz marketingu. Faktem jest, że tylko 20% czasu na blogu powinno być poświęcane tworzeniu – reszta to objawianie światu, że istniejemy. Oczywiste jest, że nie każdy z tobą zostanie, ale im więcej osób do siebie ściągniesz tym statystycznie więcej z tobą zostanie. Blogów mamy dzisiaj naprawdę nieprzebraną ilość, a czas naszych czytelników nie jest z gumy. Sam czytam regularnie nie więcej niż 5 blogów, a pozostałe, choć są świetne, jedynie z doskoku. Prawdopodobnie są gdzieś w sieci blogi w których zakochałbym się od pierwszego wpisu, ale po prostu o nich nie wiem, bo ich autor zaniedbał marketing.
– Być może po prostu smęcisz i piszesz o mały interesujących tematach, albo powielasz to co zostało już powiedziane niezliczoną ilość razy. Możesz robić świetną robotę, ale parafrazując Marylę Rodowicz …
„… ale to już było …” 🙂
DBAM O PROMOCJĘ, MAM DOBRZE SPRECYZOWANĄ GRUPĘ DOCELOWĄ i NIC Z POWYŻSZYCH MNIE NIE DOTYCZY. MIMO TO NIE POTRAFIĘ ZWIĘKSZYĆ ILOŚCI CZYTELNIKÓW, KTÓRYCH MAM ZWYCZAJNIE NIEWIELU. CZY MASZ NA TO JAKIEŚ ROZWIĄZANIE?
Gotowe rozwiązanie nie posiadam. Sam jednak dla przykładu mam zaledwie kilku tysięcy unikalnych użytkowników miesięcznie, a regularnie na blogu zarabiam. Robię to jednak w na tyle specyficzny sposób, bo pozyskując firmy do współpracy – wykorzystuję po prostu swoje nabyte umiejętności sprzedażowe. Przygotowuję nawet na ten temat stosowny kurs (tutaj możesz zapisać się do listy mailingowej, gdy pojawi się więcej informacji). Podejrzewam jednak, że podoba forma, z różnych powodów, nie sprawdzi się u wszystkich. Zresztą przytoczę cytat z artykułu Michała Góreckiego o tym, że nie ma gorszego sortu blogerów:
Myślę, że tak samo jak nie sposób jednoznacznie określić to kim jest mały bloger, tak samo nie sposób jednoznacznie określić jedynego słusznego modelu monetyzacji na blogu. Popełniłem MNÓSTWO złych decyzji szukając swojego modelu, aż metodą prób i błędów znalazłem. Zresztą podam trzy przykłady „spoza szablonu„, a dalej zrobią to już moi goście:
POZYSKIWANIE KLIENTÓW
Załóżmy, że jesteś świadczysz usługi. Zadam ci teraz pytanie i proszę zastanów się chwilę zanim ruszysz z lekturą dalej. Ilu czytelników potrzebujesz, aby pozyskiwać w ten sposób klientów? Podaj mi proszę konkretną liczbę. Dam ci chwilę na zastanowienie.
…
…
…
Odpowiedź brzmi – taka liczba nie istnieje. Równie dobrze może być to tylko jedna osoba, ale właśnie ta, której potrzebujesz. Zresztą nie potrzebujesz 100 tysięcy osób jeśli żadna z nich nie będzie stanowiła twojej grupy docelowej. Wystarczy, że będziesz trafiać do nawet niewielkiej grupy, ale mogącej być żywo zainteresowanej tym co oferujesz. Gdybym dziś startował z blogiem to dużo precyzyjniej ustaliłbym kto jest potencjalnym odbiorcą moich treści.
PATRONITE
Mirek Burnejko to You Tuber, który w chwili, gdy piszę te słowa (30 maja 2017 roku) posiada niecałych 4000 subskrybentów – co jak na standardy tej platformy jest liczbą względnie niską. Mając ich 2200 (potwierdzałem to z nim mailowo) wystartował ze swoim profilem na Patronite – liczył, że jeśli otrzyma z tego tytułu kilkaset złotych miesięcznie to zwariuje ze szczęścia.
Otrzymał ponad 3000 złotych miesięcznie (aktualnie dobija do 5.000).
Dla kontrastu osoba Remigiusza Maciaszka, jednego z najbardziej znanych polskich You Tuberów gamingowych (ponad milion subskrybentów) otrzymuje … niecałe 690 złotych.
Ma po prostu szalenie zaangażowaną grupę odbiorców, których stać na tego rodzaju wsparcie. Można? Można.
MULTIBLOGER
Serwis, którego logo widnieje po lewej to platforma, która pośredniczy między reklamodawcami, a blogerami. Ci pierwsi mogą zlecać na przykład wpisy sponsorowane, a ci drudzy wysyłać swoje oferty. Minimalna liczba UU jakie blog musi posiadać, aby został zarejestrowany, wynosi 3000. Otwiera to zupełnie nowe spektrum możliwości, a mianowicie bycie kimś kogo określałbym mianem „multiblogera”. Osoby, która posiada więcej niż jednego bloga i nie traktuje ich jako swojego dzieciątka. Są, od czasu do czasu do na nie napisze, ruch generują głównie wyszukiwarki i agregatory, a żyją tylko dlatego, że od czasu do czasu ktoś zainteresuje się tekstem sponsorowanym.
Ps. Wszystko co tutaj opisuję nie jest prawdą objawioną i jest subiektywne. Nie zgadzasz się ze mną? Świetnie – napisz o tym w komentarzu i niech rozpocznie się dyskusja. Nie mam problemów z przyznawaniem komuś racji, gdy ją ma.
Monika Loryńska, rozterkistartuperki.pl
AGATA z TUR-TUR.PL
–
Arkadiusz Szczudło, Prawnik w branży kreatywnej, www.arkadiuszszczudlo.pl
5) Artykuły sponsorowane – komentarze do artykułów sponsorowane.